Czytam opisy działalności agencji pracy tymczasowej na ich stronach internetowych lub też oferty na szklanych witrynach biur tychże agencji, a mam ich na „swojej” ulicy Głogowskiej w Poznaniu pod dostatkiem. Od dawna połowy z napisów nie rozumiem, ponieważ są w języku ukraińskim – i nic dziwnego, skoro większość pracowników szukających pracy są z pochodzenia z Ukrainy.
Nie miej jednak zdarza się często, nawet przez samych zarządzających agencją pracy tymczasowej, używać pojęcia outsourcingu pracowniczego czy też leasingu pracowniczego. Rzadko mówi się o wypożyczeniu pracownika, co chyba z punktu widzenia polskiego języka dość zrozumiałe – wypożyczyć można raczej przedmioty, nie ludzi. W języku niemieckim mówi się o „Überlassung”, czyli przekazaniu. Eleganckie ominięcie słowa „wypożyczenie”.
Ale co robi się pracownikiem, jeśli ktoś dokonuje – w dosłownym tego słowa znaczeniu leasingu pracowniczego? Albo outsourcingu pracowniczego? W Polsce te pojęcia rozpowszechniły się i są używane nierzadko zamiennie do pracy tymczasowej lub też jako zupełnie inna odmiana działalności. Tylko jakiej? Co to jest leasing pracowniczy i outsourcing? Czy to jest działalność regulowana przepisami, czy konieczne jest uzyskanie pozwolenia tak jak w przypadku pracy tymczasowej?
Dywagowanie nad nad tym, czym jest leasing lub outsourcing w porównaniu do pracy tymczasowej przypomina mi trochę dyskusję nad tym, czy zatrudniamy pracownika na umowę o pracę czy na umowę zlecenie. Dla obu stron jasne jest, że chodzi o zależny stosunek pracowniczy i że samodzielność w wykonaniu obowiązków jest iluzoryczna. Fakt. że polskie przepisy dopuszczają zatrudnianie na umowę zlecenie i traktowanie Zleceniobiorcy jak pracownika daje szerokie pole do zastosowania umowy cywilnoprawnej omijając Kodeks Pracy, nierzadko nawet z zyskiem dla obu stron umowy.
Niczym innym jest leasing czy outsourcing. De facto – biorąc pod uwagę angielskie znaczenie tych słów – powinno pod nimi się kryć nic innego jak korzystanie z obcej siły roboczej, co najczęściej ma miejsce w formie pracy tymczasowej. Jeśli stworzę model podobny do pracy tymczasowej, tj. zatrudnię pracowników i ich przekażę do innego podmiotu – odbiorcy usług – w taki sposób, że moi pracownicy będą zależni od odbiorcy usług w wykonywaniu tejże usługi, to mogę nazwać moją usługę jak chcę, ostatecznie będzie to jednak praca tymczasowa. I wprowadzenie innego nazewnictwa mi nie pomoże. O ostatecznym zakwalifikowaniu modelu moich usług będzie decydował ZUS, PIP albo US. Albo sąd. A żaden przedsiębiorca nie chciałby chyba, żeby o jego działalności decydowali inni, zatem nazywajmy rzeczy po imieniu i twórzmy takie modele przekazywania pracowników, aby kontrole w zakładach pracy były sporadyczne i zakończone pozytywnym wynikiem. Nawet jeśli oferujemy leasing pracowników.
{ 0 comments… add one now }